Niebo nad Białorusią jest niemal puste. Linie lotnicze omijają to terytorium. Sankcje tylko dla Białorusi? I co dalej?

Jak można zauważyć na mapie flightradar24.com (zdjęcie poniżej) niebo nad Białorusią jest niemal puste. Przelatują tylko pojedyncze pasażerskie samoloty rosyjskie i białoruskie oraz tureckie i chińskie cargo. Dlaczego sprawa zmuszenia samolotu irlandzkiej linii lotniczej Ryanair (zdjęcie powyżej) przez Białoruś do lądowania na jej terytorium jest ważna dla Kanady? Irlandia jest neutralnym państwem.

Samolot leciał z jednego kraju członkowskiego NATO do drugiego.

Jak podała niezależna agencja informacyjna w Polsce oko.press samolot utrzymywał kurs na Wilno i zawrócił dopiero wobec jednoznacznej groźby ze strony uzbrojonego białoruskiego myśliwca. W chwili podjęcia decyzji przez pilota o zmianie kursu, samolot pozostawał kilkanaście kilometrów od litewskiej granicy. Lot FR4978 był prawie dwukrotnie bliżej lotniska w Wilnie niż tego w Mińsku. Do Wilna samolot odleciał z Mińska po kilku godzinach bez 6 pasażerów. Na lotnisku w Mińsku władze Białorusi zatrzymały opozycyjnego dziennikarza Romana Protasiewicza wraz z partnerką Sofią Sapiegą, Rosjanką, studentką prawa międzynarodowego na uniwersytecie w Wilnie.

Jak dalej informuje agencja oko.press z powrotu na pokład dobrowolnie zrezygnowali też czterej mężczyźni, co do których informacje są wciąż niejednoznaczne. Według różnych doniesień byli obywatelami Rosji oraz agentami białoruskiego KGB, śledzącymi Protasiewicza już na lotnisku w Atenach. Do tej wersji przychylić miał się sam Ryanair.

Sytuacja obecnie rozgrywana w regionie może mieć drugie dno.

Prezydent – dyktator Białorusi – Aleksandr Łukaszenka najprawdopodobniej sam nie podjął tej decyzji o zmuszeniu samolotu do lądowania. Mógł mu w tym pomóc prezydent Rosji Wladimir Putin. Zresztą mało prawdopodobne jest, aby Białoruś była w stanie samodzielnie przeprowadzić tak skomplikowaną akcję wywiadowczą, poprzedzającą ściągnięcie samolotu. Najprawdopodobniej pomagała jej w tym Rosja.

Putin gra na destabilizację w regionie, próbując przyciągnąć coraz bardziej osamotnionego Łukaszenkę z Białorusią do jeszcze silniejszej integracji z Rosją, do stworzenia czegoś na zasadzie nowego związku państw radzieckich – ekonomicznego i militarnego połączenia państw pod dowództwo Rosji.

Osłabienie pozycji Łukaszenki poprzez nałożenie sankcji Unii Europejskiej jedynie pchnie Białoruś w ramiona Rosji. Putin zapewne miał tego świadomość, jeśli jego służby brały udział w tej akcji. Brak jednoczesnego nałożenia sankcji na Rosję może okazać się nie tyle niewystarczające co pomagające Putinowi zmienić układ sił w regionie.

Okazuje się bowiem, że coraz łatwiej jest przenikać agentom służb białoruskich KBG oraz agentom służb rosyjskich GRU na Zachód, aby rozliczać się tam z osobami niewygodnymi dla tych reżimów. Po „sukcesie” z Protasiewiczem, Białoruś i Rosja mogą przejść do niemal hurtowego rozliczania się ze swoimi przeciwnikami na Zachodzie.

Zmiana układu sił w regionie spowodowałaby podwyższenie ryzyka zagrożenia państw członkowskich NATO w Europie Wschodniej, czyli Polski i krajów Bałtyckich: Litwy, Łotwy i Estonii, Czech, Słowacji, Węgier i Rumunii, ale nie tylko.

Kanada będąc członkiem NATO powinna już teraz, „na zaś” aktywnie wspierać inicjatywy wzmacniające bezpieczeństwo w ramach struktur NATO we Wschodniej Europie.

Rozważanie przez Ottawę sankcji w stosunku tylko do Białorusi może nie być adekwatne.

Działania powinny objąć również tego kto pomagał Łukaszence w przygotowaniu tej akcji.